Na drugi dzień wstałam z bolącym gardłem. Przysięgam, że kiedyś zabije mojego kochanego męża. I każdy sąd mnie za to uniewinni.
-Dzień dobry. Jak się dzisiaj czuje mój zapalony balkonowiec? - przywitał mnie krzątający się po kuchni Wojtek.
-Nawet mnie nie denerwuj - powiedziałam i zaśmiałam się.
-W takim razie masz tu jakieś witaminki - podał mi kilka 'cukierków'.
-Włodarczyk ja cię kiedyś zamorduję - sięgnęłam po chusteczkę i usiadłam przy stole.
-Powinnaś mi dziękować
-Za co? - prychnęłam.
-Za opiekę nad tobą - wyszczerzył się, kładąc na stole talerz z kanapkami.
-Jakbyś mnie nie zamknął na tym pierdolonym balkonie to nie musiałbyś się mną opiekować - wystawiłam mu język.
-Jakbyś nie udoskonaliła mojej garderoby to nie musiałbym cię nigdzie zamykać - wzruszył ramionami i usiadł przy stole.
-Jakbyś ... - zaczęłam, ale przyjmujący mi przerwał.
-Ok, ok poddaję się. I tak masz więcej argumentów ode mnie
-No i to mi się podoba - puściłam mu oczko i dokończyłam posiłek.
Następnie udałam się do łazienki, gdzie przygotowałam się do pracy. Wyszłam z pomieszczenia, zabrałam torebkę oraz laptopa i byłam gotowa. Opuściłam mieszkanie i ruszyłam do windy. Wcisnęłam odpowiedni guziczek, a winda już na następnym piętrze się zatrzymała. No nie tylko nie ona, przemknęło mi przez myśl, gdy zobaczyłam swoją sąsiadkę.
-Dzień dobry - przywitałam się grzecznie.
-Dzień dobry pani Ado - odpowiedziała mi pani Jadwiga - Co tak wczoraj u państwa było głośno?
-Z tym to do męża - uśmiechnęłam się krzywo. Byłam pewna, że mnie o to zapyta.
-Zawsze to pani mówi - zaśmiała się głośno. Na szczęście winda zatrzymała się już ostatecznie.
-Bardzo przepraszam, ale śpieszę się do pracy. Do widzenia - powiedziałam i jak strzała ruszyłam na parking.
Odetchnęłam z ulgą kiedy znalazłam się już w samochodzie. Nie chodzi o to, że nie lubię swoich sąsiadów, ale pani Jadwiga jest wyjątkiem. Jest gorsza niż święty Mikołaj. To ona wie wszystko, widzi wszystko i (powtórzę jeszcze raz) wie wszystko. Już na samym początku gdy się wprowadziliśmy uznała, że jestem w stanie błogosławionym. Taka sytuacja zdarzała się już z 5 razy. Z resztą nie tylko u mnie, ale i u innych sąsiadek. Raz nawet stwierdziła, że staruszek, który ma ponad 70 lat jest zamieszany w ' hazard i nielegalne obstawianie wyników sportowych'. Ogólnie większość sąsiadów jej nie lubi. Ale gdyby nie ona to byłoby o wiele nudniej. Zostawmy już "Rudą" bo co za dużo to niezdrowo. W redakcji byłam punktualnie o 7:55. Przywitałam się z kolegami i zajęłam się pracą. Dość szybko uporałam się z obowiązkami i o 16:30 mogłam już iść do domu. Po drodze wpadłam do sklepu by zrobić małe zakupy. Wróciłam do mieszkania i zajęłam się przygotowaniem obiadu. Po ok. godzinie Wojtek wrócił z treningu. Zawsze we wtorki mają najwięcej 'pracy' więc przyjmujący po przekroczeniu progu od razu wyłożył się na kanapie. Leżał tak dopóki nie zawołałam go na obiad.
-Zgadnij kogo dzisiaj spotkałam w windzie - zagadnęłam go, gdy nabierał sobie porcje zapiekanki.
-Hmm ... - zamyślił się - Rudą?
-Skąd wiedziałeś?
-Też ją spotkałem. Pytała co się u nas wczoraj działo
-Mnie też - zaśmiałam się.
-Ada? - zapytał Wojtek gdy miałam już iść do salonu.
-Co?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - wyszczerzył się.
-O Jezu. Chcesz coś?
-W sumie tak
-Do rzeczy Włodarczyk - pośpieszyłam go. Przyjmujący podrapał się po głowie. Ciekawe co znowu wymyślił.
-Pamiętasz moją ciotkę Katarzynę? - zapytał.
-Tą taką starą i jedną z najnormalniejszych osób w twojej rodzinie? - upewniłam się.
-Tak dokładnie - pokiwał głową - Chodzi o to, że w niedzielę ma 95 urodziny...
-95? - zapytałam zdziwiona.
-Tak i podobno chce zobaczyć się z całą rodziną - westchnęłam głośno, ale Wojtek mnie uciszył - Podobno ma coś ważnego do obwieszczenia.
-Czyli w niedzielę jedziemy do Andrychowa? - jęknęłam.
-Ada proszę cię
-Ale w sobotę gracie mecz, ja muszę potem się nim zająć i ty myślisz, że chce mi się jechać do Andrychowa i najgorsze widzieć się z twoją rodziną? Mało kusząca propozycja.
-Błagam cię. Mam pojechać bez ciebie? - zrobił minę zbitego psa.
-Czemu nie - wzruszyłam ramionami.
-Aduśka nie rób mi tego. Pojechałem z tobą na urodziny twojego dziadka! - oburzył się.
-Tak. Pojechałeś. Pół roku temu
-A ty niby kiedy widziałaś się z moją rodziną? - zapytał z wyrzutem.
-Widziałam się z twoją rodzinką 2 dni temu - uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Ada...no ploose...tak ładnie ploose - zrobił minę jak kot ze Shreka.
-A co będę z tego miała? - zapytałam.
-Moją wdzięczność? - zaproponował, ale widząc moją minę wiedział, że ta propozycja nie przejdzie - Ok będę cały miesiąc zmywać naczynia.
-No i to mi pasuje - uśmiechnęłam się szeroko, a brunet tylko westchnął - A i jeszcze wpadniemy na chwilę do Eweliny - wspomniałam o swojej siostrze i przyjmujący od razu się rozpromienił. Najwyraźniej stęsknił się za moją chrześnicą.
- Dziękuje - rzucił się na mnie i mocno przytulił, powodując, że zawartość mojego obiadu prawie wylądowała na podłodze. Zaśmiałam się i poszłam do salonu.
Już nie mogę doczekać się niedzieli i rodzinnego obiadku. Trzeba było się nie zgadzać. Ale naczynia same się nie pozmywają prawda?
Rozdział miał być trochę wcześniej, ale po meczu Skry jakoś nie chciało mi się nim zająć. Cieszycie się z wyniku? Ja w sumie zakładałam podobny ... tylko, że dla Skrzatów :D. Teraz moje serce będzie trochę rozdarte. Dobrze, że w Lidze Mistrzów radzą sobie doskonale :D
Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień.
Przy okazji zapraszam na rozdział 1 na http://nie--mozna-sie-poddawac.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Hahah zawsze jak czytam losy tej dwójki to szczerzę się do ekranu xD
OdpowiedzUsuńNo to Ada się wkopała w obiadek rodzinny u Włodarczyków, no ale jest nieugiętą negocjatorką i tak łatwo nie uległa...czy organizuje jakiś kurs z asertywności, bądź negocjacji? Chętnie się zapiszę xD
Uwielbiam tą parę ^^ Wierzę, że jeszcze będą w sobie naprawdę zakochani, bo uczuć nie da się długo udawać... ;)
Pozdrawiam ;**
Świetny rozdział!! Ciekawie co to będzie z tym rodzinnym obiadkiem...Uwielbiam tego bloga.!!!Czekam na następny i zapraszam do siebie!!
OdpowiedzUsuńNo co ja ci tu będe pisać? Jak zwykle świetny :D Ale myślałam, że troszkę dłuższy będzie fragment "Jakbyś..." No ale i tak super ;)
OdpowiedzUsuńSory za taki nieskładny komentarz ale dopiero wstałam xD
Pozdrawiam ;**
No to oni nudno nie mają z tą sąsiadką. Rozbrajają mnie te ich rozmowy. Jestem ciekawa kiedy coś między nimi się zmieni.
OdpowiedzUsuńUff, nadrobiłam całego bloga i muszę stwierdzić, że mi się tutaj podoba. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na opowiadanie, chyba jeszcze nie czytałam o takim małżeństwie z przymusu.
Liczę na to, że w końcu się zabujają w sobie. :D
Pozdrawiam. :*
Oczywiście bloga dodaję do obserwowanych i czytanych. ;)
Super rozdział! :D
OdpowiedzUsuńZ taką sąsiadką to oni na pewno tam się nie nudzą. :)
Czyżby powoli Włodi i Ada ocieplali swoje relacje? Oby. :D
Pozdrawiam, buziaki! ;*