czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 4


O 7:00 po pokoju rozległ się dźwięk mojego budzika. Niechętnie otworzyłam oczy i wyłączyłam piekielne urządzenie. Wojtek już nie spał i prawdopodobnie siedział teraz w łazience. Nie mam pojęcia, o której wrócił, ale słyszałam jego siarczyste `kurwa mać`. To znaczyło, że zahaczył małym palcem w komodę znajdującą się w korytarzu. 
Leniwie wstałam i poczłapałam do kuchni. Włączyłam radio i rozglądnęłam się za jedzeniem. Zdecydowałam się na musli. Gdy kończyłam śniadanie Włodarczyk opuścił łazienkę i wkroczył do kuchni.
-Gdzie wczoraj byłeś? -zapytałam po chwili milczenia.
-U Kłosa. A ty?
-Jak zawsze na Placu. I jeszcze z Wroną na zakupach -pokiwał głową i zabrał się za swoje śniadanie. Ruszyłam w stronę łazienki, ale zatrzymał mnie Wojtek.
-Wiesz co? Musimy przestawić tą szafkę w korytarzu -oznajmił mi, a ja parsknęłam śmiechem.
-Dlaczego? Co ci znowu zrobiła? -spojrzałam na niego z politowaniem.
-No jak to co. Znowu mnie zaatakowała -oburzył się jak małe dziecko. Czy wspominałam, Wojtek przynajmniej raz na tydzień ma zamiar wyrzucić komodę przez okno?
-Możemy przestawić, ale gdzie? Przecież nie ma miejsca.
-Przestawmy ją na drugą ścianę -zaproponował przyjmujący.
-Wojtek miesiąc temu też tam stała i też ci nie pasowała.
-Ale teraz stoi zdecydowanie za blisko drzwi -westchnęłam i opuściłam kuchnię. Udałam się do sypialni, a następnie do łazienki.
Ogarnęłam się i ubrałam. Włosy uczesałam w  wysokiego kucyka. Zrobiłam delikatny makijaż i opuściłam pomieszczenie. Zgarnęłam swoja torebkę oraz laptopa i byłam gotowa do pracy. W redakcji byłam równo 7:55, czyli tak jak zawsze. Przywitałam się po drodze z naszą księgową i powędrowałam do działu siatkówki. 
-Cześć Ada! -rzuciła się od razu moja koleżanka Magda -Jak dobrze, że jesteś bo chyba tu z nimi dłużej nie wytrzymam -wskazała na naszych dwóch `pracusiów`, czyli Pawła i Piotra. Oprócz tego, że czasem są mega wkurzający bardzo fajnie się z nimi pracuje. A z Piotrem zawsze umilamy sobie dzień dogryzając sobie.
-Na pewno nie było aż tak źle -chciałam ją trochę pocieszyć, ale dostałam za to sójkę w bok -A gdzie reszta? -zapytałam, ponieważ brakowało mi tu jeszcze dwóch nierobów. To znaczy naszego kochanego fotografa i kamerzysty w jednym, czyli Tomka i kochanej szefowej działu Martyny.
-Obijają się jak zawsze -zaśmiał się Paweł -Martyna na zebraniu, a Tomek siedzi na dziale foto.
-A wy się przypadkiem nie obijacie? -uniosłam jedną brew i usiadłam przy swoim biurku.
-Nie, my czekamy na burze -odpowiedział mi Piotrek. To znaczyło,że za jakąś godzinę dostaniemy nowe tematy od Martyny.
 Tak jak myślałam po godzinie dostaliśmy nowe tematy do zrealizowania, które omawialiśmy przez jakieś 30  minut. Potem szefowa gdzieś poleciała i nie widzieliśmy ją przez resztę dnia. Zawsze gdy dostajemy nowe tematy lata po całej redakcji jak oparzona. Ale każdy się już do tego przyzwyczaił i to nic dziwnego widząc brunetkę, która wręcz lata po schodach, twierdząc, że nie ma czasu by czekać na windę. Dzięki tym maratonom, które sobie urządza ma chyba najlepszą sylwetkę w całej redakcji. 
Do domu wróciłam o 16:30. Wchodząc do mieszkania minęłam się z Wojtkiem, Karolem i Andrzejem, którzy teraz mieli mieć drugi trening. Przekraczają próg mieszkania w oczy rzuciła mi się komoda, która była oczywiście przestawiona. Zaśmiałam się i udałam się do kuchni w celu zjedzenia obiadu. Ogrzałam sobie wczorajszy makaron i zasiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Gdy skończyłam spożywać posiłek zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego brata.
-Co chcesz? -przywitałam się z nim.
-Jak zwykłe miłe powitanie -podsumował Marcin.
-Oj nie czepiaj się -wywróciłam oczami i zaśmiałam się.
-Chciałem zapytać jak po wizycie teściów -teraz to on się zaśmiał.
-Gdybym mogła to teraz bym ci przywaliła -wiedziałam, że teraz mój braciszek ma wielkiego banana na twarzy -A odpowiadając na twoje pytanie to nie najgorzej. Nawet razem z panią Dorotą zrobiłam obiad.
-Współczuje tym, którzy to jedli -zaśmiał się -No ale teraz jesteś chyba lepsza niż Gessler.
-Też o tym pomyślałam.
-W takim razie przybijmy piątkę.
-Jak?
-Nie wiem...mentalnie? -zaproponował.
-Ok jestem za -parsknęłam śmiechem.
-A mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
-Słucham cię braciszku.
-Słuchasz mnie jak radio Maryja?
-Tak i oglądam jak telewizję Trwam. Do rzeczy -pośpieszyłam go.
-To przez Wojtka mieliście odwiedziny teściów, tak?
-No...tak -potwierdziłam po chwili zastanowienia.
- I jeszcze nic mu za to nie zrobiłaś? Nie wierzę.
-Faktycznie...wiesz co mam pomysł -nagle dostałam olśnienia- Muszę kończyć, pozdrów Paulinę i resztę. Cześć -rozłączyłam się i ruszyłam do łazienki.
Wyciągnęłam z kosza na pranie wszystkie białe rzeczy Wojtka i wpakowałam je do pralki. Wygrzebałam też moją czerwoną koszulkę i również wrzuciłam ją do urządzenia. Włączyłam pralkę i  ponownie cała w skowronkach poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i oglądając telewizję czekałam na Wojtka.  Po ok.2 godzinach przyjmujący wrócił do mieszkania obwieszczając to tak głośno,ze sąsiedzi z 1 piętra na pewno go słyszeli. Chwilę potem usiadł na fotelu konsumując swą obiadokolację. 
-Pójdziesz rozwiesić pranie? -zapytałam gdy już się najadł.
-Już idę -westchnął i wyszedł -Ada chodź tu na chwilę! -zawołał mnie zaraz, a ja przybrałam minę poker face. 
-Co chcesz? -spytałam gdy weszłam do łazienki. Myślałam, że zaraz wybuchnę widząc jego zdezorientowaną minę.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego to jest różowe? -uniósł do góry swoje bokserki.
-Po pierwsze nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Po drugie może ci coś zafarbowało? -wzruszyłam ramionami, obserwując jak Wojtek wyciąga swoją garderobę, która teraz była koloru różowego.
-Czy to przypadkiem nie jest twoja bluzka? -z pralki wyłonił winowajcę tego zmieszania.
-O faktycznie. A ostatnio nie mogłam jej znaleźć -powiedziałam słodko i bezczelnie się uśmiechnęłam. Miałam zamiar wrócić do salonu, ale Włodarczyk mi to uniemożliwił.
-Ej ej wracaj mi tu -zarządził -Mam pytanie. Czy ty tej koszulki nie włożyłaś specjalnie?
-Jakbym nie miała nic lepszego do robienia -powiedziałam lekceważąco. Nie wytrzymałam i spuściłam głowę śmiejąc się.
-Wiedziałem -powiedział brunet, a jak najszybciej uciekłam z łazienki. 
Ciągle się śmiejąc goniliśmy się w okół stołu w kuchni. Po dłuższej bieganinie Wojtek wreszcie mnie złapał. Wziął mnie na ręce, udał się do sypialni, a następnie zaczął podchodzić do balkonu Na nic zdały się moje krzyki.
-Nie zrobisz tego! -krzyczałam.
-Zrobię -teraz to on uśmiechnął się bezczelnie.
-Ale przecież jest luty...jest zimno!
-W takim razie dorzucę ci jeszcze koc -otworzył drzwi i postawił mnie na zimnych płytkach, a zraz potem dorzucił mi jeszcze koc.
-Przepraszam cię! Czy ty wiesz jak tu jest zimno? Wpuść mnie debilu! -krzyknęłam opierając czoło o szybę i ciągle pukając w drzwi.
Przyjmujący także oparł czoło, strzelił firmowy uśmiech i puścił mi całusa w powietrzu. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem. No co za debil! Przecież ja tylko tylko urozmaiciłam jego garderobę. Uznałam, że nie opłaca mi się dalej dobijać bo albo sąsiedzi wezwą policję albo prędzej wybije szybę. W sumie to mogłabym wtedy wejść do mieszkania. Westchnęłam i opatuliłam się kocem. Usiadłam na małym krzesełku i zaczęłam gadać sama do siebie.
-Kurwa też mi się zachciało pranie robić. Ale to wszystko jego wina. Nie trzeba było jego wina. Nie trzeba było zapraszać rodziców. Poza tym to on zachowuje się jak rasista i nie lubi koloru różowego. 
-Nie jestem rasistą -usłyszałam i obróciłam się. Wojtek stał przy drzwiach z kubkiem w dłoniach. Podeszłam do niego.
-Co to jest? -zapytałam.
-Kakałko -odpowiedział i dla efektu wziął łyk napoju -Chcesz?
-Tak!
-Co? Nie słyszę cię -przyjmujący wskazał na uszy i uśmiechnął się.
-No proszę -jęknęłam. Jak myślicie co on zrobił? Nie, nie wpuścił mnie. Nie, nie zostawił mi kakałka. Po prostu sobie poszedł!
-Zajebiście -mruknęłam i usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale było mi zimno. Już prawie nie czułam stóp. Oczywiście nie miałam na nich żadnych kapci bo po co? Jeszcze brakuje żebym się rozchorowała. zaczęłam się rozglądać i nagle do głowy wpadł mi pomysł. Może i jestem nieodpowiedzialna, ale to ostatnia deska ratunku. Najwyżej moja sąsiadka dostanie zawału, gdy zobaczy mnie na swoim balkonie. Już miałam jedna nogę za barierką kiedy otworzyły się drzwi naszego balkonu.
-Kobieto co ty robisz? -zapytał i zaraz był przy mnie, wciągając mnie z powrotem mą osobę.
-W tym momencie rozmawiam z tobą -uśmiechnęłam się.
-Mogłaś przecież spaść.
-Mogłeś mnie wpuścić -skrzyżowałam ręce na piersi.
-Oj tam nie przesadzaj -machnął ręką i weszliśmy do sypialni.
-Ale ty jesteś głupi Ciesiek. 
-Co?
-Ciesiek -powtórzyłam. Wiedziałam, że nienawidzi gdy  ktoś go tak nazywa.
-Tak? Ciesiek? No co ty nie powiesz Adusiu. chcesz wrócić na ten balkon? -zapytał, a ja zaśmiałam się i dostał ode mnie sójkę w bok.
Poszłam do kuchni by zrobić coś ciepłego do picia.
-Chcesz kakao? -zapytał Wojtek,który poszedł za mną.
-Nie -zaprzeczyłam.
-Nie to nie -wzruszył ramionami i udał się na kanapę. Westchnęłam i ruszyłam za nim.
-Masz jednak to kakałko? -zapytałam z miną zbitego psa. 
-Mam. Siadaj -powiedział i podał mi drugi kubek z gorącym płynem. Proszę, proszę jaki kochany mąż.
-Ale masz zimne ręce -powiedział gdy zanurzyłam usta w napoju.
-Ciekawe dlaczego? -prychnęłam.
-Oczywiście, teraz mi będzie wypominać -wywrócił oczami -Daj je -zarządził po czym złączył ja prawie jak do odbicia sposobem dolnym i zaczął chuchać do środka.
-Lepiej?
-Mhm -mruknęłam tylko i przyssałam się do kubka z płynem -A mogę wiedzieć ile tam siedziałam?
-Niecałe 10 minut -spojrzał na zegarek a potem na mnie.
-Serio? -zapytałam -Wydawało mi się, że siedzę tam godzinę -Wojtek zaśmiał się i spojrzał na mnie z politowaniem. 
Resztę wieczoru spędziliśmy spokojnie wylegując się na kanapie.



Trochę spóźniony, ale nareszcie go wymęczyłam :D Poza tym ostatnio dowiedziałam się,że jestem nieterminowa i tego się trzymam ;) Zadowolone po wczorajszych meczach Skry i Resovii?  Bo ja bardzo :D Jeszcze brakuje tylko żeby Jastrzębski wygrał i będzie normalnie kumulacja.
Gdyby ktoś miał czas i ochotę to zapraszam na bloga, który tworzymy razem z cytrynooowaaą, gdzie wczoraj pojawił się prolog  http://nie--mozna-sie-poddawac.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Wielbie ich kłótnie ;D hahaha
    10 minut na balkonie i jak przeżywa xD
    Ach ta złośliwość rzeczy martwych. Okropna ta komoda. Jak ona może tak Wojtusia atakować? :( xD
    Jak zwykle świetny ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie źle . Wojtek załatwił swoją żonę. Już nie mogę się doczekać kiedy coś się zmieni między nimi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny,zresztą jak zawsze...No to Ada nie źle załatwiła Wojtka...Jestem ciekawa kiedy między nimi zacznie rodzić się jakiś uczucie ;*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko czekam aż Wojtek spełni swoje groźby pozbywając się komody nawet przez to okno xD jak ona może Go tak atakować no jak? ^^
    Hahah mina przyjmującego na widok swoich różowych ubrań musiała być wybitnie interesująca xD Ale On się lubi mścić na żonie ;D no ale żeby zamykać Ją na balkonie...On to ma pomysły xD
    Kocham Ich sprzeczki po ktorych i tak się godzą xD bardzo fajny i poprawiający humor rozdział ;*
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam nowy 44 na: http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. podoba mi się, mimo, że nie jestem jakąs specjalną fanka Włodarczyka :)
    czcionka czytelna, ufff bo kilka blogów odpadło u mnie, z powodu mało czytelnej czcionki :)
    pisz dalej, fajnie zgrabnie idzie Ci to ;p
    Jestem usatysfakcjonowana Ligą Mistrzów :) ahh marzy mi się polski finał :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny! :D
    Ada wpadła na świetny pomysł z tym praniem. Wydaje mi się, że z różowym też Włodiemu do twarzy, więc nie wiem w czym problem. xd
    Ja myślałam, że ona na tym balkonie z kilka godzin siedziała i już chciałam pisać, jaki to Wojtek bezduszny jest, a tu takie zaskoczenie: 10 minut. :D
    Mam nadzieję, że ich kontakt ocieplą się.
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. To tak. Ten blog jest świetny i nietuzinkowy :) na pewno zostaję :D
    Zła szafka! Nie wolno tak ludzi atakować!
    Dobry pomysł z tym praniem, przyda się na przyszłość :D
    Chciałam już pisać, że Wojtek to taki trochę psychopata, a tu tylko 10 minut!
    Świetny rozdział, czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam pojawił się nowy rozdział http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń